Dzisiaj jest czas należący do Facebooka. Po części szkoda, że tak jest, bo mieliśmy w Polsce kogoś kto mógł wyrosnąć na dobrą alternatywę. Nie przypominam sobie, żeby w historii polskiej sieci był lepszy projekt social mediowy niż Grono.net

Niestety jest już po ptakach, ale warto po raz ostatni napisać, co było w tym serwisie dobrego, co miało wpływ na sukces.

Serwis u kresu świetności miał ponad 2 000 000 indywidualnych rejestracji kont. Na początku chyba nikt się tego nie spodziewał, nikt nie planował. Sam miałem ID rejestracyjne w okolicach numeru 200. Cały fun pomysłu Grono.net polegał na niedostępności serwisu. Żeby dostać się do niego potrzebna było zaproszenie od kogoś „z wewnątrz”. Trzeba było mieć kolegę z zaproszeniem, żeby móc zajrzeć do środka i uczestniczyć w życiu.

Pierwsze miesiące (a nawet lata) po zalogowaniu, miało się poczucie funkcjonowania w zamkniętej społeczności. Elitarność to za dużo powiedziane. W czasach kiedy ludzie dopiero zaczynali bać się podglądania wiadomości przesyłanych wewnątrz serwisu, w czasach kiedy nie chcieliśmy żeby podglądali nas nieznajomi, zamknięte grona znajomych były remedium na nasze wątpliwości odnośnie prywatności.

Lubiłem ten zamknięty obieg informacji. Coraz więcej ludzi lubiło ten zamknięty obieg.

Jestem ciekawy jaka liczba zarejestrowanych użytkowników spełniałoby nadal tę zamkniętą oryginalną formę. Być może to formuła musiała się kiedyś skończyć.

Ten projekt to równocześnie świetny przykład na to, że wizualna strona projektu nie jest najważniejsza. Idea broniła brzydkie layouty. Najważniejszy był kontent i funkcje dostępne wewnątrz (choć i te nie były niczym mega odkrywczym). W momencie kiedy rozpoczęły się prace nad layoutami z graphic designerami, którzy doprowadzali serwis do porządku, portal zaczął swój ostatni rok działalności.

Dobrze znany jest „bunt społeczności” będący reakcją na wprowadzanie zmian bez konsultacji ze społecznością. To świetny case pokazujący, że im bliższe relacje z użytkownikami, tym większa ich rola w określaniu nowego porządku. Mowa tu o kierunkach marketingowych jak i funkcjonalnie-wizualnych.

Bliskie relacje ze społecznością, powinny być wyznacznikiem dla naśladowców. Grono posiadało świetny zespół (wręcz całą organizację) związaną z moderacją i budowaniem struktury komunikacji z użytkownikami. Byli zwykli użytkownicy  i ludzie mający wpływ na życie serwisu. Każdy mógł mieć wpływ na funkcjonowanie serwisu. Proces wprowadzania zmian trwał swoje, ale nikt nie mógł powiedzieć że jego głos był ignorowany.

Skoro było tak dobrze, to co się stało? Wyczerpanie formuły. Znana jest definicja wypalania społeczności. Wszystko co żyje musi umrzeć. Grono żyło przez spory czas tak intensywnie, że jeszcze szybciej się wypaliło. Dotarło do ściany. Nie wszystkim udaje się do tej ściany dotrzeć, tym bardziej nie wszystkim udaje się ją przeskoczyć, lub wybić w niej dziurę.

Wielką szansą na nowe życie było odkupienie przez nowego inwestora. Ten niestety załatwił temat jak brzydki zły wujek. Zamknął Zielone Gronko w beczce i wyrzucił na publiczny śmietnik. Ci którzy jeszcze wierzyli, że ktoś będzie chciał reanimować część polskiej historii internetu, przestali wierzyć. Nowy właściciel wykazał się zdecydowaną ignorancją i pokazał jak załatwia tematy. Chyba, że to było czyste sprzątanie internetu, po którym nie miał zostać nawet ślad.